Moje dzieci i ja

Jestem matką dwójki cudownych dzieci. Starsza córka na początku lipca zdecydowała się spróbować przez wakacje jak to jest być wegetarianką i w związku z tym często sama układa swoją dietę i przygotowuje dla siebie posiłki. Naleśniki z pokrzywą, czy smażone tofu od jakiegoś czasu goszczą na naszym stole, bo Asia chce się pochwalić nowymi pomysłami. Dzieci należy wspierać, dlatego wczoraj odszukałam w swoich starych książkach niewielką książeczkę z przepisami, którą kiedyś dostałam od znajomych i pokazałam jej kilka ciekawych przepisów. Była zachwycona i zaraz pobiegła eksperymentować do kuchni.
Młodsze, wyczekiwany długo synek, ma zaledwie 7 miesięcy i karmię go jeszcze piersią, co oczywiście wpływa na to, co sama mogę jeść, a czego nie. Powoli rozszerzam dietę mojego dziecka korzystając z tego, że jest lato i w ogródku rosną nasze własne warzywa. Gotowana marchewka nie jest ulubionym pokarmem mojego synka i zazwyczaj kiedy go nią karmię to wszystko dookoła jest upaćkane na pomarańczowo, ale już jabłuszko wygrywa z wszystkim, Staś mógłby je jeść cały czas… Oczywiście z przerwami na mleko z piersi mamy. Ja sama nie mogę się już doczekać, aż dieta Stasia będzie bardziej urozmaicona i będę mogła pozwolić sobie na moje ukochane ostre przyprawy czy mocną kawę. Na razie jednak dziecko jest ważniejsze, niż moje smakowe zachcianki. Pozostaje mi zapach kawy, kiedy przygotowuję ją dla męża. Te chwile, kiedy siedzę z nosem nad kubkiem i wdycham najpiękniejszy z możliwych zapach… Mąż i córka śmieją się wtedy ze mnie, mówiąc, że zaraz utonę w kawie. Na szczęście rozszerzanie diety mojego dziecka przebiega dość sprawnie i mam nadzieję, ze ani się obejrzę, a już Staś będzie jadł to samo co ja. Na razie spróbował marchewki, jabłka, kaszki i słoiczków z gotowym jedzeniem dla maluchów, które wystarczy podgrzać. Słoiczki sprawdzają się świetnie kiedy jesteśmy na spacerze, albo gdy wybieramy się w gości do znajomych lub rodziny. W domu wolę sama przygotować dla mojego małego chłopca jedzenie. Wiem wtedy co dostaje do jedzenia i jak to zostało przygotowane. Własny ogródek jest tu ogromną pomocą, bo nie muszę się martwić czy warzywa nie zostały nafaszerowane nawozami i czy nie zaszkodzą dziecku. Nie wszystkie mamy mają takie szczęście, dlatego dzisiaj przychodzi do mnie z wizytą koleżanka z parku, której córeczka właśnie kończy pół roczku. Umówiłyśmy się, że zerwie trochę jabłek, żeby móc podać je małej. Dam jej też kilka marchewek, w końcu swojskie jedzenie jest najlepsze.
Oczywiście słoiczki też są wiarygodne, widzę to zresztą po Stasiu, który nie ma po nich ani wzdęć, ani alergii. Zawsze pakuję ich kilka, kiedy jedziemy do babci. Są wspaniałą alternatywą, kiedy stara się nakarmić wnuka mlekiem prosto od krowy. Wytłumaczenie starszej osobie, że małe dziecko nie wszystko powinno jeść nie jest tak łatwe i proste, jak mogłoby się wydawać. Na szczęście, jeśli poda się babci gotowy słoiczek, to wystarczy jej fakt, że ukochany wnuczek je i zapomina o swoich pomysłach na rozszerzenie jego diety.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here